Forum Serwer NwN Cienie Tarnorin Strona Główna Serwer NwN Cienie Tarnorin
IP SERWERA: 217.113.236.73:5121
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Dante

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Serwer NwN Cienie Tarnorin Strona Główna -> Galeria chwały
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
raynafain




Dołączył: 20 Sty 2006
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza grobu

PostWysłany: Pią 23:37, 20 Sty 2006    Temat postu: Dante

Imię: Dante
Nazwisko: Nigdy nie powiedział
Rasa: Człowiek
Klasa: Wojownik
Waga: przeciętna (kurde nie pamietam ze starego forum)
Wzrost: przeciętny
Ulubiona broń: Miecz Dantego (miecz oburęczny)
Powiązania: Brak szczególnych powiązań, czasem włóczy się z przypadkowymi osobami.

Opis (nie pamietam jaki był dokładnie w grze)
Długie trochę zaniedbane włosy koloru czarnego, przepaska na oku, drugie oko lekko przymrużone nadające zmęczony wyraz twarzy poznaczonej kilkoma bliznami, krótki lecz zaniedbany zarost.

Historia
(z nudów napisałem coś takiego, może nie wygląda na historię samego Dantego ale wyjaśnia kilka rzeczy o nim, na serwie jakoś nikt się nidy nie dopytał)

„...mroźny wiatr wiał przez przełęcz, niosąc ze sobą śnieg Lodowych Pustkowi. Dante spojrzał na dowódcę jak czyniło to wielu innych Tyrisgardzkich żołnierzy, by dodać sobie otuchy. Jasnowłosy kapitan zadziwiająco szybko awansował w szeregach armii i prowadził ich batalion poprzez wiele potyczek, nigdy jego wiara w zwycięstwo nie została zachwiana nawet w najczarniejszej zdawałoby się sytuacji i zawsze błyskotliwie zmieniał przebieg bitew na korzyść Tyrisgardu przez co stał się największym bohaterem tej wojny. Stał teraz z łopoczącym na wietrze sztandarem Tyrisgardu w lewej dłoni a mieczem w drugiej na czele batalionu i wyczekiwał nadejścia wroga. Dante zacisnął dłoń na mieczu, przysunął tarczę bliżej ciała i skierował wzrok w stronę przeciwnego krańca przełęczy. Barbarzyńcy nie dali na siebie długo czekać. Fala odzianych w grube futra wojowników powoli wlewała się do przełęczy. Byli wysocy, barczyści jak orkowie i brodaci jak krasnoludy. –Rozciągnąć szyk! Pikinierzy naprzód!- Rozległ się głos dowódcy wzmocniony czarami. Wrogowie maszerowali nieśpiesznie wypełniając całą przełęcz. –Nie powinniśmy już strzelać?- Zapytał ktoś z prawej strony dowódcy. –Stoimy pod wiatr.- Padła odpowiedź. –Wichura powstrzyma nasze strzały.- Barbarzyńcy byli co raz bliżej. Dantemu przed oczami śmignęło całe niezbyt długie życie, kiedy dostrzegł, że fala dzikich wojowników choć i tak już liczna wciąż napływa z krańca przełęczy i ani myśli przestać. Musiały być ich tysiące! Dowódca uniósł rękę i cofnął ramię trochę do tyłu. W tylnich szeregach łucznicy napięli łuki i wycelowali pod odpowiednim kątem. Jednak dowódca zwlekał...a barbarzyńcy byli już tylko kilkanaście metrów od pierwszego szeregu. Opuścił wreszcie rękę i zabrzęczały cięciwy. Strzały poleciały tak słabo, że ledwie zdołały przebić futrzane kurty barbarzyńców w pierwszym szeregu. Przez wrogi tłum przeszedł grzmiący okrzyk bojowy który wstrząsnął całą przełęczą i sprawił, że wielu Tyrisgardczyków widocznie zaczęło rozważać ucieczkę. –Piki w dół!- Rozkazał dowódca kiedy barbarzyńcy rozpoczęli szarżę. Dante dostrzegł podstęp – strzały sprowokowały wrogów do szarży która nadzieje ich na nadstawione piki, inaczej z łatwością mogliby je ominąć. Zapora z pik spełniła swoją rolę po czym natychmiast została zmieciona pod naporem nowych wrogów. W ruch poszły miecze i topory. Dante wraz z innymi żołnierzami rzucili się do walki, ze świadomością, że robią to dla tych wszystkich niewinnych mieszkańców Thorhallu – farmerów, górników, hodowców, których zmiotłaby ta fala zniszczenia. Siekąc wroga Dante zapomniał nawet o upływie czasu, widział jak obok giną ludzie których znał i przelewał wściekłość na sprawców. W końcu jednak zaczął opadać na siłach, przez co pojedynczy cios czarnobrodego barbarzyńcy przełamał jego obronę i gdyby Dante nie szarpnął się do tyłu miecz wroga rozpłatałby mu czaszkę. Padł do tyłu z połową twarzy zalaną krwią i jednym okiem oślepionym na zawsze. Wróg skierował miecz w dół by go dobić, ale żołnierz zasłonił się tarczą i kopnął barbarzyńcę na poziomi kolan. Wielki mężczyzna pośliznął się przez to na śniegu i także padł. Zerwali się obaj, lecz Dante szybko ciął na odlew, tnąc barbarzyńcę płytko po gardle. Wróg szarpnął się i upuścił broń u próbując tamować upływ krwi, a dwaj jego pobratymcy odciągnęli go do tyłu. Inny barbarzyńca, z wielkim toporem, samą siłą ataku powalił zasłaniającego się tarczą Dantego na ziemię, lecz miejsce Tyrisgardczyka zajęli dwaj inni a sam Dante poczuł jak ktoś odciąga go do tylnich szeregów. –Do wesela się zagoi.- Usłyszał. To był Ders Tanner, starzejący się weteran który zdawał się mieć niewyczerpany zapas entuzjazmu. –Masz tu od szefa, powinno powstrzymać ból na jakiś czas.- To mówiąc Ders wylał kroplę jakiegoś eliksiru na rozcięte oko Dantego. Ból rzeczywiście ustąpił, choć z opóźnieniem. Wstając spostrzegł, że więcej niż połowa wszystkich trzech batalionów leży martwa, pocieszeniem, choć nikłym, było że w oddali widać już było koniec fali barbarzyńców. Nadal mieli ponad sześciokrotną przewagę liczebną.. W pierwszym szeregu bo tak gęsto od ludzi, że Dante i Ders nie mogliby dołączyć do walki wiec, czekali, łapiąc oddech. Dante czuł jak krew zamarza mu na twarzy pod wpływem mroźnego wiatru. Tymczasem dowódca stanął na jakiejś skrzyni pośpiesznie przyniesionej z obozu i zaczął inkantować zaklęcie, trzymając sztandar Tyrisgardu niczym kostur maga. Wypowiadając ostatnie słowa wyrzucił ręce w górę, a z nieba zaczęły spadać lodowe odłamki, wprost na zaskoczonych barbarzyńców. Potem walnął piorunem w ścianę przełęczy, zasypując wrogów skałami. Mimo jego wysiłków cała formacja zaczęła się cofać. Rzucił jeszcze kulę ognia zanim jakiś zbłąkany oszczep wbił się w jego ramię. Dowódca spadł ze skrzyni, a Dante i Ders natychmiast do niego podbiegli. Dowódca powiedział coś szeptem. Dante wzdrygnął się ze zdziwienia. To były słowa czaru – ani oszczep ani upadek nie były w stanie rozproszyć jego koncentracji. Lecz nie widać było żadnych efektów czaru. Starszy żołnierz zaaplikował dowódcy resztę leczniczej mikstury, ten podziękował i wstał z determinacją. Wtem gdzieś z tyłu rozległ się potężny okrzyk z wielu gardeł, taki jaki wcześniej wydali barbarzyńcy, tym razem była to armia pod sztandarami Tyrisgardu. Posiłki popędziły do walki, lecz Dante przyjrzawszy się twarzom żołnierzy stwierdził, że wszystkie były takie same... to była iluzja. Ale jednak! Barbarzyńcy byli tak zaskoczeni, że cofnęli się, tworząc kilkumetrową przerwę między armiami. Dowódca z pewnością siebie podążył na przód formacji, rzucił krótkie zaklęcie, które spowiło jego miecz płomieniem i uniósł bron w górę. –Za Tyrisgard!- Zagrzmiał. –ZA TYRISGARD!- Zawtórowały mu setki gardeł, krzyczały iluzje, krzyczeli żołnierze. Cała Tyrisgardzka armia ruszyła do ataku, spychając barbarzyńców co raz dalej i dalej w kierunku końca przełęczy z którego przybyli. W końcu, odziany w futra śnieżnego wilka, Jarl barbarzyńców zawołał żeby przerwać walkę. Tyrisgardczycy wydali z siebie okrzyk zwycięstwa. Jarl wyszedł samotnie naprzeciw, podobnie uczynił Tyrisgardzki dowódca. –Dość krwi.- Zaczął Jarl. –Chylimy czoła przed waszą siłą i chcemy pokoju.- Z nadzieją wyciągnął dłoń na znak przyjaźni. Dowódca odwzajemnił gest i wkrótce barbarzyńcy zawrócili i zniknęli za wzgórzami. Wtedy dowódca zachwiał ale ustał na nogach. Ze zmieszaniem żołnierze patrzyli jak iluzje rozpraszają się i nikną. Z ośmiuset Tyrisgardczyków biorących początkowo udział w bitwie zostało nie więcej niż sześćdziesięciu. Powoli dotarł do nich ogrom ich zwycięstwa. Z nowym szacunkiem spojrzeli na swojego przywódcę. [...] Gdy później w leśnym obozie na obrzeżach Thorhallu leczyli rany, dowódca wstał z kłody na której siedział i rzekł: -Idę na audiencję do Rady... Tanner, Darkwood, idziecie ze mną.- Dante i Ders wstali, wypełniając polecenie i podążyli za nim do Budynku Rady w Thorhallu. Zdrowe oko Dantego ciekawsko wodziło po salach Rady w których jeszcze nigdy nie był, drugie oko zakryte było pod bandażami. Wkroczyli do właściwej komnaty i stanęli przed Radą Tyrisgardu. –Ah...kapitan Ashby.- Radny Voon skinął im głową. Dowódca ukłonił się i powiedział: -Melduje, że armia barbarzyńców została pokonana, a ich wódz ogłosił pokój.- Radny Voon przytaknął. –Dobrze... twój batalion, czy to co z niego zostało, zasługuje na odpoczynek, ty zaś kapitanie na medal.- Powiedział. –Odpoczniecie miesiąc zanim znów wyruszycie.- Dowódca zmarszczył brwi. –Wyruszymy?- Zapytał. –Dokąd mamy ruszać, wojna jest już skończona.- Radny uśmiechnął się pobłażliwie. –Nie chłopcze, ta wojna dopiero się rozpoczyna.- Oczy dowódcy zwęziły się groźnie. Radny rzekł jeszcze: -Możesz się odmeldować kapitanie, musimy się naradzić.- [...] Tuż po wyjściu poza bramy miasta dowódca poprowadził Dantego i Dersa na polanę z boku drogi i wyciągnął kulę wróżenia. Bez słowa wyjaśnień rzucił jakiś czar i przed kulą wyświetlił się obraz sali Rady. Trójka żołnierzy usłyszała słowa Radnej Merii Bendon: -Panie Voon, nie sądzę aby był to dobry pomysł.- Radny Voon spojrzał na kobietę. –Uważam, że ta kwestia została już przegłosowana, większość Rady, czyli wszyscy poza panią, jest za zajęciem nowych terytoriów, jakie rozciągają się za Przełęczą Gór Zaporowych, barbarzyńcy mają dostęp do znacznych zasobów.- Radna Bendon rzuciła jeszcze: -Nie możemy wyniszczyć barbarzyńców, to nieludzkie!- Radny Voon spojrzał po reszcie rady i wzruszył ramionami, z miną, jakby wszystko było jasne. Dowódca przerwał magiczną projekcję i zacisnął zęby. [...] Przy obozowym ogniu zebrali się wszyscy przyjaciele dowódcy z całej armii. Ludzie, gnomy, krasnoludy i elfy słuchali z uwagą jego słów. –Jak dotąd walczyliśmy o pokój, przyjaciele, Rada wkrótce znów wyśle nas w bój, tym razem nie jako obrońców pokoju, lecz jako najeźdźców, zatem trzeba zadać pytanie – czy pozwolimy by ze szlachetnych obrońców zrobiono z nas ciemiężycieli?- Zebrani zgodnie wydali z siebie okrzyki oburzenia i poparli go. Dowódca kontynuował mniej wyniosłym tonem: -Nie widzę jednak wyjścia niż tym razem się wycofać, ponieważ jeżeli się sprzeciwimy, Rada ukarze nas za dezercję, a niewątpliwie wielu się za nimi opowie, proszę was więc: przekażcie moje słowa wszystkim którzy słuchają, zbierzcie ich i uciekajcie. Może w ten sposób zdołamy pokrzyżować plany Rady.- Po tych słowach dowódca usiadł ciężko na kłodzie pod namiotem. –Dokąd pójdziesz?- Zapytał Dersa Dante. Starszy żołnierz wzruszył ramionami. –Zabiorę żonę i syna gdzieś na południe, może do Tar’norin, albo jeszcze dalej, a ty?- Dante wzruszył ramionami. –Tar’norin brzmi dobrze.- Ders skinął na dowódcę. Obydwaj wstali i podeszli do niego. –To był dla nas zaszczyt służyć z takim człowiekiem jak pan, kapitanie.- Powiedział stary weteran. –Jesteśmy tez ciekawi dokąd się teraz udasz, kapitanie?- Dowódca podniósł na nich wzrok. –Muszę zjednoczyć rodzinę.- Powiedział tajemniczo. –Przedtem jednak ostrzegę barbarzyńców o zdradzie Rady.- Obydwaj żołnierze skłonili głowy przed dowódcą i odeszli kawałek na bok. Ders Tanner spojrzał poważnie na Dantego i wyciągnął dłoń. Wymienili uścisk dłoni i rozeszli się. Każdy w swoim kierunku...”

(no co?! nudziło mi się!)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Serwer NwN Cienie Tarnorin Strona Główna -> Galeria chwały Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin